środa, 3 sierpnia 2011

Günter Grass: Kamienie Syzyfa

Günter Grass: Kamienie Syzyfa

"(...) Nie muszę i nie chcę powoływać się na Weimar jako na przykład ostrzegawczy. Obecne symptomy zmęczenia i rozpadu konstrukcji naszego państwa są wystarczającym powodem, by mieć poważne wątpliwości, czy nasza konstytucja gwarantuje jeszcze swoje obietnice. Dryf w kierunku społeczeństwa klasowego z coraz biedniejszą większością i odgradzającą się od niej warstwą najbogatszych, góra długów, której szczyt przesłania dzisiaj chmura zer, nieudolność i opisany wcześniej bezwład wybranych w wolnych wyborach parlamentarzystów wobec skoncentrowanej władzy grup interesów i wreszcie dławiący uścisk banków są w moich oczach powodem, dla którego konieczne staje się zrobienie czegoś, co było dotąd tabu, to znaczy postawienie pod znakiem zapytania całego systemu.

Bez obawy! Nie jest moim zamiarem wywoływanie rewolucji. Ta, jeśli idzie o Europę, miała ostatnio miejsce w XX wieku, i to w liczbie mnogiej, ze znanymi konsekwencjami w postaci kontrrewolucji i ludobójstwa. Chodzi raczej o to, jak czyni to zresztą dzisiaj wielu obywateli, by jako społeczeństwo postawić szereg kategorycznych pytań:

Czy mamy nadal godzić się na niejako przymusowo zaordynowany demokracjom system kapitalistyczny, w którym świat finansów w dużej mierze oddzielił się od gospodarki, ale raz po raz zagraża jej za sprawą zawinionych przez siebie kryzysów? Czy takie artykuły wiary jak rynek, konsumpcja i zysk nadal mają być naszą religią?

Dla mnie w każdym razie jest rzeczą pewną, że system kapitalistyczny wspierany przez neoliberalizm i pozbawiony alternatywy, jak sam się przedstawia, zdegenerował się do roli maszynerii, która niszczy pieniądze, i w oderwaniu od odnoszącej niegdyś sukcesy społecznej gospodarki rynkowej służy już tylko sobie samej: jako nieprzyjazny społeczeństwu moloch, którego skutecznie nie ogranicza żadne prawo.

Dlatego w dalszej kolejności powstaje pytanie: czy wybrana przez nas forma rządów, czyli demokracja parlamentarna, ma jeszcze wolę, a także siłę do tego, by obronić się przed tym grożącym jej rozpadem? Czy też każda próba reform mająca na celu poddanie banków i ich sposobu obchodzenia się z pieniędzmi jakiejś kontroli, to znaczy zmuszenia ich do działania w imię dobra wspólnego, nadal będzie delegowana do sfery niezobowiązujących deklaracji za pomocą rytualnego uzasadnienia, że "coś takiego, jeśli w ogóle, może się udać tylko na poziomie globalnym"?

Jedno wydaje mi się pewne: jeśli demokracje zachodnie okażą się niezdolne do tego, by za pomocą fundamentalnych reform przeciwstawić się grożącym im już obecnie i spodziewanym w przyszłości niebezpieczeństwom, to nie będą w stanie poradzić sobie z tym, co w nadchodzących latach jest nieuniknione: kryzysami rodzącymi następne kryzysy, niepohamowanym wzrostem liczby ludności na świecie, spowodowanymi niedostatkiem wody, głodem i nędzą falami uchodźców oraz wywołanymi działalnością człowieka zmianami klimatycznymi. Rozpad porządku demokratycznego pozostawiłby jednak po sobie, o czym świadczy dostatecznie dużo przykładów, pustkę, a tę mogłyby zagospodarować siły, których opis przekracza możliwości naszej wyobraźni - mimo że sparzyliśmy już sobie palce na faszyzmie i stalinizmie, których skutki nadal odczuwamy.

**

Czy przesadziłem? Jeśli tak, to nie dość mocno. (...)"

0 komentarze:

Prześlij komentarz